piątek, 28 października 2016

3,2,1... START!!! Najlepsza wersja samej siebie do 30-stki!

STARTUJEMY!!!
No więc tak, to pierwszy mój post na tym blogu. Swoją przygodę z blogowaniem rozpoczęłam ponad rok temu od nieistniejącego już bloga weg_Anka_i_Tajga, który zmienił się na: Tajga - Owczarek Mazowiecki Kelpie. Z weg_Anki powstał ten oto blog, który teraz czytacie: weg_Anka_i_jej_świat. Wcześniejsze posty zostały przeniesione z poprzedniego bloga.

Tyle w woli wyjaśnienia. Dzisiejszy post będzie o totalnej zmianie w moim życiu, która rozpoczęła się w lipcu tego roku, a z którą nosiłam się od wielu lat, ale jakoś mi nie wychodziło... zawsze było jakieś "ale" - DIETA. Nie, nie będzie tu diet 1200 kcal ani głodówek! Ten post będzie jedynie wstępem do całej historii, albo przygody, która wciąż trwa.




Zaczęłam się zdrowo odżywiać, zmieniłam nawyki żywieniowe i styl życia. Poniekąd można powiedzieć, że stałam się nowa osobą, dlaczego? Pomyślałam sobie: "jak nie teraz, to nigdy!" Rok przed 30-stką, to najlepszy czas na zmiany. Zmiany totalne. Mam zamiar do tego czasu osiągnąć najlepszą wersję samej siebie! :) Nie dam Wam recepty na sukces, ale może zmotywuje kogoś do działania? Zainspiruje do walki o samą (samego - może jakiś pan też to przeczyta ;) ) siebie. Nie ma jednego sposobu na osiągnięcie celu dla każdego. Nasze ciała i organizmy różnią się od siebie, prowadzimy różny tryb życia, mamy różne cele, inne rzeczy sprawiają nam przyjemność itd itp.

Zaczęłam od banału - MŻ (mniej żreć) :P i tak w jakiś miesiąc straciłam 10 kg ;) to mnie niesamowicie zmotywowało, bo skoro bez większego wysiłku tyle się udało, to może warto bardziej się wysilić i pociągnąć dalej odchudzanie.

Dodam, że zawsze prowadziłam mocno aktywny tryb życia i mimo sporej nadwagi miałam dobrą kondycje. Posiadanie psa od niemal 3 lat i codzienne spacery po 8-15 km tylko mi w tym pomagały ;) od dzieciaka uwielbiałam jeździć na rowerze i temu zawdzięczam moje mega łydy, z którymi niewiele można niestety zrobić...

Dobra na dziś tyle, bo to tylko wstępno-organizacyjna notka. Jesteście ciekawi "diety"? Treningów? Motywacji? Efektów? - zachęcam do obserwowania ;) Tak wiem, blog nie wygląda jeszcze zbyt dobrze, ale obiecuje go ogarnąć! Muszę przemyśleć jeszcze parę rzeczy. Mam nadzieje, że tak jak dla mnie i dla Was treść będzie ważniejsza od zdolności informatycznych ;)

Co dziś zrobiłaś/zrobiłeś dla siebie? Ja jestem już po treningu i staram się dbać o "czystą michę" oraz picie dużych ilości wody.

Chcesz dobrej rady? NIE MA "OD JUTRA!"

Zamiast tylko oglądać metamorfozy i filmiki z ćwiczeniami i zazdrościć innym sama/sam "ZACZNIJ TU i TERAZ, OD DZIŚ!"

Miłego dnia :) :) :)



środa, 12 października 2016

Jesień... byle do wiosny!


I znów przyszła jesień...

Jak zwykle za szybko :( nie zdążyłam nacieszyć się latem a już musiałam wyjąć grube bluzy, czapki, szaliki i rękawiczki. Gdyby ta jesień była jeszcze słoneczna... Za ciepełko też bym się nie obraziła ;)

Ale nic z tego! Nie ma polskiej złotej jesieni, za to mamy chmurny i deszczowy piździernik. Jak żyć? Nawet na blogu zapanowała jesień - brak wpisów, bo jest mi źle. Nie chce pisać czegoś byle to napisać, zdecydowanie wolę publikować, bo chce, bo mam wenę do pisania. Może jak ponarzekam sobie, to przełamie tą złą passe...?
Tu chyba jedna z ostatnich w tym roku koniczynek. Dookoła niej krople deszczu, który akurat przestał padać tuż przed naszym spacerkiem i nawet chwilami słoneczko wyglądało zza chmur. Więcej takich pozytywnych dni poproszę!

Miałam tyle pomysłów na pisanie, tyle miałam zrobić, ale jak patrze za okno to mam ochotę tylko na jedno. Mam ochotę zaszyć się w śpiworze, gdzieś w kącie pod łóżkiem lub w szafie i wyjść dopiero kiedy zaświeci słońce a temperatura powietrza przekroczy 15 stopni na plusie. Na pocieszenie nie dodam tu smętnych szarych zdjęć, będzie słonecznie i kolorowo. Może odczaruje tym te szare dni?




Z czym kojarzy się Wam jesień? Mi niestety z niczym przyjemnym ani pozytywnym. No dobra jest jedno pozytywne zdarzenie, które miało miejsce jesienią - w listopadzie 2013 roku Tajga stała się członkiem mojej rodziny, pełnoprawnym domownikiem.
Chłód, deszcz, coraz krótsze dni, brak kolorów, nagie drzewa, chmury, brak słońca - to zdecydowanie nie są komfortowe warunki życia dla mnie. To bardziej egzystencja niż życie. Wiem smęce, ale co zrobić kiedy mniej więcej taka sytuacja trwa już dwa tygodnie z małymi przerwami.



Zdecydowanie jestem dzieckiem słońca! No, ale cóż, mieszkam w Polsce, gdzie klimat ani trochę nie sprzyja ciepłolubnym dzieciom słońca. Jakoś trzeba się wziąć w garść. Jako tako egzystuje chyba tylko dzięki Tajdze, z którą nie tylko muszę, ale chcę wyjść. Nawet kiedy pogoda nie rozpieszcza, to spacer z psem daje mi mega kopa. Nie ukrywam jednak, że zdecydowanie bardziej wolałabym spacerować latem od 4 rano, kiedy słoneczko już wstaje, niż teraz, kiedy o 7 rano nadal jest ciemno jak w ...dupie! Energii dodają mi też codzienne lub prawie codzienne treningi, po których jestem nakręcona jak katarynka i mogłabym góry przenosić ;)



Takie piękne widoki tylko na Kamionkowskich Błoniach Elekcyjnych! Uwielbiam tam spacerować! Cudowne miejsce i dużo niezabetonowanej jeszcze przestrzeni.



Niestety podczas tego spacerku Tajga totalnie nie chciała współpracować jako fotomodelka.





Kto rano wstaje ten takie cudne liście fotografuje podczas spacerku z psem ;)
Takie cuda tylko na Zakolu przy Wiatracznej (Grochów)

A swoją drogą, lubicie dynie? Ja niestety oprócz ciasta (robione jak marchewkowe), czy placuszko-racuszków nie mogę się do dyni przekonać. Właśnie planuje kolejne podejście, może w gulaszu z innymi warzywami jakoś mi przejdzie przez gardło i może się polubimy?

Tak oto od depresyjnego i posępnego początku przeszłam do niemal wesołego i optymistycznego tonu - BYLE DO WIOSNY !!! albo przynajmniej do słonecznego dnia! ;)

Trzymajcie się cieplutko i zażywajcie duuużooo okładów z piesków i kotków, czy innych zwierzaczków! :)

PS: Pisząc tą notkę uświadomiłam sobie, jak bardzo brakowało mi regularnego pisania. Nagle humor mi się poprawił, mimo tego, że za oknem z godziny na godzinę jest gorzej... Ruszam więc z kopyta z prawie psim komiksem ;)