Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pomiar składu ciała. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pomiar składu ciała. Pokaż wszystkie posty

środa, 15 marca 2017

Moja dieta i treningi oraz pomiar składu ciała - aktualizacja

  
Dawno mnie tu nie było, nie pisałam - trochę z braku czasu, trochę z lenistwa, trochę z kiepskiej kondycji psychicznej w jakiej tkwię od jakiegoś miesiąca... Muszę się ogarnąć. Pierwszym krokiem do tego będzie wrócenie do regularnego blogowania. 

Niestety każdej jesieni i na przedwiośniu jestem w czarnej dupie, ale czemu się dziwić? Nie pamiętam kiedy ostatnio świeciło słońce - to nie nastraja optymizmem.

Drugi powód, to zatrzymanie wagi, nie widzę też efektów z treningów, obwody też stoją w miejscu. Jest w tym pewnie sporo mojej winy, bo nie trzymam diety, albo inaczej trzymam dietę niskotłuszczową i przestrzegam zdrowych zasad odżywiania się, ale niczego sobie nie odmawiam. Jakoś muszę sobie poprawiać humor... Wiem, że nie jest to dobry sposób. Jedyny plus jest taki, że utrzymuje wagę, nie ma efektu jojo, więc chyba powinnam się cieszyć.

Treningi sobie od kilku dni odpuściłam, bo skoro nie przynoszą efektów, to straciłam chęć na ich wykonywanie. Zaczęłam szukać wymówek, co mam zrobić i brakuje mi czasu na ćwiczenia... Ale dziś poświęcę na trening chociaż pół godzinki.

Fotki niżej są robione jakoś miesiąc temu, podobnie jak ważenie z pomiarem składu ciała, wszystko stoi w miejscu, a jeśli spadnie 0,5-0,8 kg to zaraz wraca i tak bujam się w granicach 72,2-73,5 kg od dwóch miesięcy i nic z tym nie mogę zrobić. Wcześniejsze pomiary składu ciała [KLIK!]Obecnie dół brzucha jest nieco mniejszy i zauważalnie mam większe mięśnie skośne oraz boczne. Chyba czas zacząć biegać, ale nie mam na to najmniejszej ochoty. Powinnam chyba pójść na siłownię, ale to wiąże się z kosztami, no i przydałby mi się mądry trener personalny. A tu za 2 dni mój pies ma zabieg usunięcia brodawki z łapki, więc trochę kasy na to pójdzie i czasu, bo trzeba będzie pilnować żeby nic nie zrobiła ze szwami. 


Ten post miał zostać opublikowany wczoraj wieczorem, ale wyszło słoneczko i zrobiłam sobie trochę dłuższy spacer niż planowałam, potem szybkie zakupy i zrobiła pyszne curry z batatem. Potem chwila odpoczynku, Michał wrócił z pracy i dzień zleciał.

Wczoraj przed południem udało mi się zrobić trening! Potem koktajl z banana, kiwi, gruszki, jarmużu i chia na mleku sojowym waniliowym + suplementy. Jak koktajl, to tylko prosto z kielicha od blendera  Humor od razu lepszy, w lustrze zawsze podglądam jak moje mięśnie pracują. Dziś niestety znów jest szaro, buro i pada przelotny deszcz. 

Co do pomiarów składu ciała z lutego, to pewnie powiecie, że super - tłuszcz w dolnych granicach normy, no i wiek metaboliczny 19! a prawie 30-stka na karku, ale nie jest tak cudownie niestety... 
Moje nogi są monstrualnie wielkie, mocno umięśnione, w czarnych rurkach wyglądają spoko, ale w szortach nie mogę na nie patrzeć, do tego wszędzie widzę tylko luźną skórę... Pewnie trochę przesadzam, ale nie byłam na to przygotowana. Myślałam, że jak schudnę ponad 20 kg to będę wyglądała prawie idealnie, ale nie ma tak dobrze. Frustruje mnie to i psuje nastrój, bo ze skórą niewiele mogę zrobić sama, a nie lubię nie mieć nad czymś kontroli. Przywykłam do tego, że praktycznie zawsze dostaję to czego chce a tu się tak nie da. Przez moje umięśnione, potężne nogi niestety nie jestem w stanie kupić na siebie spodni, nie mam ochoty chodzić po sklepach, bo tylko coraz bardziej się wkurwiam - w większość spodni (nawet dresowych!) w moim rozmiarze nie jestem w stanie wcisnąć nawet łydki, ba często mam problem już na etapie przeciśnięcia pięty... A myślałam, że jak schudnę, to w każdym sklepie będę mogła kupić bez najmniejszego problemu niemal każde spodnie i w końcu wyglądać dobrze w jeansach. Nie ma tak dobrze.

Jeśli chodzi o treningi [co robiłam dotychczas? KLIK!] to chyba skupie się na rzeźbie, zacznę ćwiczyć z obciążeniem, bo do tej pory wykorzystywałam tylko ciężar własnego ciała. 2-3x w tygodniu machnę cardio, czy tabate na spalanie tłuszczu i podkręcenie metabolizmu, bo jeszcze trochę tłuszczyku mogę spalić, tak żeby było zdrowo i bezpiecznie i żeby nie rozwalić sobie gospodarki hormonalnej mojego organizmu. 

Dobra, dość narzekania i smęcenia! niedługo planuje generalne wiosenne porządki wszystkiego w mieszkaniu, więc przy okazji głowę mi to też trochę przewietrzy, zawsze tak na mnie działają "wiosenne porządki". Jeszcze trochę czasu mi zajmie zaakceptowanie swojego ciała w obecnym stanie. Najbardziej jednak cieszy mnie to, że jem praktycznie normalnie a waga nie idzie w górę a chyba o to chodzi w dobrej diecie, żeby bez większych wyrzeczeń utrzymać wagę  Z taka ilością mięśni i przy mojej budowie raczej nigdy nie zejdę do 60 kg, czy nawet do 65 kg może być bardzo ciężko, ale moja dietetyczka twierdzi, że z takim składem ciała, to praktycznie mogę sobie wagę i BMI wykreślić z parametrów i nie sugerować się nimi za mocno. Zawsze to jakieś pocieszenie, niestety w mojej głowie chyba na zawsze pozostanę gruba. Niby wchodzę w rozmiar 38 czasem nawet 36, często góra M jest na mnie za duża, ale nadal w to nie dowierzam. No cóż minęło dopiero 8 miesięcy od rozpoczęcia mojej walki o nową, lepszą siebie i potrzebuje czasu żeby się z tym oswoić. 

wtorek, 13 grudnia 2016

Efekty mojego odchudzania (1 lipiec-12 grudzień '16)

Bo nieważne ile masz lat! Masz tyle lat na ile się czujesz!
Od momentu, w którym zaczęłam się odchudzać minęło właśnie prawie 5,5 miesiąca, zaliczyłam 21 kg na minusie, więc chyba mogę mówić już o moim małym sukcesie ;)

Czas na konkrety wyrażone w liczbach! Jesteście ciekawi? Poniżej załączam wyniki z pomiaru składu mojego ciała, od lewej: 11 sierpień, 13 październik i 12 grudzień.

WAGA -21 kg
BYŁO: 96 kg/165cm BMI 35.3 II stopień otyłości 01.07.16

JEST: 75 kg/165cm BMI 27.5 nadwaga 12.11.16

OBWODY - 92,5 cm
(suma utraty cm: biust, pod biustem, pas, biodra, udo, łydka)
BYŁO: biust 106 cm            JEST: biust 93 cm          -13 cm
pod biustem 95 cm             pod biustem 80 cm          -15 cm
pas 108 cm                            pas 82 cm                     -26 cm
biodra 112 cm                     biodra 94-96 cm             -18 cm
udo 68 cm                              udo 54 cm                   -14 cm
łydka 48 cm                          łydka 41,5 cm               -6,5 cm

*wahanie obwodu bioder wynika z ilości ćwiczeń "pompujących" pośladki ;) 
*gdybym mierzyła jeszcze (jak inni) talię, szyję, ramię itp, to spadek cm w obwodach sięgnąłby pewnie -130 cm albo i więcej... 
*u mnie słabo z matematyką, mam nadzieję że się nie pomyliłam w liczeniu ;) 

Dlaczego to ujawniam? Nie wstydziłam się siebie wtedy, tym bardziej nie mam powodów do wstydu teraz. Może od dawna chcesz schudnąć, ale brakuje Ci kopa, motywacji, może komuś takie szokujące zestawienie liczbowe pomoże?

Z czego cieszę się najbardziej? Ze spadku WIEKU METABOLICZNEGO! w 4 miesiące z 44 lat odmłodniałam do 25 lat! (rocznikowo za chwilę wskoczy mi w metrykę 30-stka) - zajebiste uczucie mieć młodsze ciało od metryki. Jaram się niesamowicie, zwłaszcza, że przede mną nadal kupa pracy, więc prawdopodobnie moje "odmłodzenie" jeszcze trochę się pogłębi ;) 

MASA MIĘŚNI -  moje mięśnie ważyły w sierpniu 53.6 kg - rewelka! dzięki temu moja otyłość nie wyglądała aż tak źle ;) Obecnie moje mięśnie to 52.7 kg, nieznacznie je spalam, ale to w moim przypadku raczej dobrze, bo być może jednak uda mi się dociągnąć do wagi 60 kg - marzenie.

TŁUSZCZ - w sierpniu stanowił aż 34.3% mojego ciała, obecnie jest to już tylko 26% i mieszczę się w normie - wręcz mam wzorcową ilość. Dolna granica to 21%, kto wie może uda mi się jeszcze trochę zjechać z tłuszczyku? ;)

VISCERAL FAT RATING, czyli wskaźnik tłuszczu trzewnego: 3 (było 5) - super! moje organy wewnętrzne są coraz mniej obklejone tłuszczem. Podobno trudno pozbywa się tego tłuszczu, więc jestem z siebie dumna.

To chyba wszystkie ważne cyferki - koniec analizy! Jeśli coś pominęłam, jeśli chcecie coś wiedzieć zapraszam do dyskusji w komentarzach :) Jesteście ciekawi efektów wizualnych? Już zaspokajam Waszą ciekawość. Niestety zdjęć jest mało, bo padła mi karta pamięci :( później Michał ciągle pracował - sama sobie zdjęć pleców, czy tricepsów nie cyknę, a w nocy światło jest ciulowe... W kolejnym poście o moich treningach postaram się o więcej zdjęć ;) 

Od lewej: lipiec, sierpień, listopad
Na brzuchu przez nadmiar skóry nadal słabo widać kaloryfer, który tam się ładnie tworzy ;) 

Pewnie myślicie, że zajebiście jest tak schudnąć i w ogóle, no niestety są też minusy... Czas na wady odchudzania!
-----> W szybkim czasie okazało się, że nie mam co na siebie włożyć - wszystkie ciuchy stały się wielkimi workami, chciałoby się kupić nowe ubrania, które podkreśla figurę, ale trzeba sprzedać stare, no i nie ma co szaleć z zakupami, bo nadal chudnę i nowe ciuchy za 2 miesiące mogą okazać się znów za duże...
-----> Skóra - niestety nie wygląda za dobrze :( najgorzej jest na dole brzucha i po wewnętrznej stronie ud oraz po zewnętrznej stronie bioder... wszystko wygląda w miarę OK dopóki nie robię deski lub nie leżę na boku. Pod tym względem wolałam już moje pełne kształty - przynajmniej nic mi nie wisiało w takim stopniu. Niestety w moim wieku skóra nie produkuje już kolagenu, ale pocieszam się, że to dopiero niecałe pół roku i jest cień szansy, że za rok, dwa dzięki pielęgnacji, ćwiczeniom i masażom skóra przynajmniej trochę się ogarnie i wciągnie. Przybyło też rozstępów... Tu się mocno rozczarowałam, bo myślałam, że jak schudnę to moje ciało będzie genialnie wyglądało w bikini, miesiąc zajęło mi zaakceptowanie tego stanu rzeczy. Przez chwilę przeszło mi nawet przez myśl, że jebać to całe odchudzanie, biorę się za jedzenie wtedy skóra znów będzie napięta, bo przytyje. Na szczęście szybko się pozbierałam psychicznie. Bardzo ważne jest także to, że mojemu facetowi te zwisające fałdy skóry nie przeszkadzają - uważa, że wyolbrzymiam problem i nic mi nie wisi w takim stopniu jak ja to widzę ;) 
-----> Zimno - niemal nieustannie jest mi zimno, bo organizm nie ogrzewa się już sam w takim stopniu, jak wtedy kiedy dźwigałam tyle kilogramów. Czasem nawet wiele warstw ubrań nie pomaga, najlepiej rozgrzewa mnie aktywność fizyczna, herbata nie pomaga. 

Myślicie, że osiadłam na laurach? Nic bardziej mylnego! Cisnę dalej, mam nadzieję, że do lipca 2017 osiągnę swój cel, czyli 60 kg, ale jeśli zatrzymam się na 65 kg to też będzie super. 
Jeśli Wam też udało się schudnąć to pod żadnym pozorem nie wracajcie do starych, niezdrowych nawyków żywieniowych! Nie ma się co dziwić, że tak wielu osobom nie udaje się utrzymać wagi, skoro po osiągnięciu celu znów robią ze swojego ciała śmietnik.

Jeśli kogoś ciekawi temat lub chcecie się pochwalić swoimi efektami, to zapraszam do dyskusji w komentarzach, miłego dnia!