Pokazywanie postów oznaczonych etykietą weganizm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą weganizm. Pokaż wszystkie posty

sobota, 12 sierpnia 2017

Rok bez alkoholu

http://www.jaworzno.zhp.pl/wakacje-bez-alkoholu/
Właśnie minął mi rok bez alkoholu. Nie miałam z nim problemu. Ot, zwyczajnie lubiłam wieczorem napić się piwa a do obiadu wina, czasem coś mocniejszego. Kto tego nie lubi?  Z alkoholu zrezygnowałam +/- rok temu, kiedy zaczęłam się zdrowo odżywiać i ćwiczyć. 

Alkohol ma dużo pustych kalorii dodatkowo zawsze towarzyszyły mu chipsy, orzeszki, paluszki, krakersy... No masakra jednym słowem. Nie miało to nic wspólnego ze zdrowym odżywianiem. Nie potrzebowałam alkoholu do tego aby się dobrze bawić, jestem osobą, która potrafi się świetnie bawić i odnaleźć w towarzystwie bez alkoholu. 

Nie wyobrażałam sobie natomiast letnich wieczorów bez zimnego piwa. Do dziś nie wierze, jakim cudem nie tęsknie za piwkiem. Mam wrażenie, że po roku zdrowego odżywiania zwyczajnie zmieniło mi się odczuwanie smaków. Dodatkowo mój organizm nie ma zachcianek na niezdrowe używki, no dobra pije rano kawę rozpuszczalną z mlekiem sojowym waniliowym, ale cholera no, cóż to za używka?  W ciągu tego roku zdarzyło się nam wypić na pół butelkę półsłodkiego wina może 2 lub 3 razy, ale nie smakowało mi jak dawniej. Wczoraj otworzyłam piwo smakowe, które dostałam, w gratisie przy zakupach internetowych i... nigdy więcej! To było okropne! W smaku chemia i jakieś sztuczne landrynki, perfumy? W składzie oczywiście syrop glukozowo-fruktozowy i dodatkowo glukozowy. Ja piedrole, jak teraz sobie pomyślę, to nie wiem, jak mogłam wlewać w siebie taki syf?! 

Dobrze, że na starość zmądrzałam  Nie ciągnie mnie zupełnie do alkoholu. W zeszłym tygodniu byłam na koncercie rockowym i świetnie się bawiłam, praktycznie jako jedyna osoba i jako jedna z nielicznych a może jedyna nie jechałam na %. Da się? Da! i to bez najmniejszego problemu.

Czy wrócę do picia alkoholu? Nie wiem, ale jak znam siebie, to raczej nie. Za bardzo polubiłam moje obecne fit życie i alkohol nie jest mi już do niczego potrzebny. Kiedyś mi przynajmniej smakował, a teraz...? Totalna masakra. Nigdy nie sądziłam jednak, że zrezygnuje z picia alkoholu - a jednak 

Pewnie jeśli trafiliście na ten wpis przypadkiem, to stwierdzicie "o kurwa, co ona pierdoli?". Rozumiem Wasze oburzenie, sama rok temu bym tak zareagowała, gdyby mi ktoś powiedział, że wykluczę alkohol ze swojego niemal codziennego menu. Nie każe nikomu rezygnować z picia. Każdy ma swoje życie i robi z nim to na co ma ochotę. Obyście tylko później nie żałowali 

Znajomi powiecie. Jakoś nikt mnie do picia nie namawia. Znajomi, którzy szydzą z Twoich wyborów raczej nie są osobami, którymi warto się otaczać. Ja jako totalna dziwaczka - weganka, bezdzietna, psia blogerka, fit maniaczka, niepijąca, lewaczka i... długo by tam jeszcze wymieniać mam takich znajomych i przyjaciół, którzy akceptują w pełni moje dziwactwa. Jeśli nie, no to trudno, nie muszą być moimi znajomymi. Wystarczy, że w szkole użerałam się z bezmózgimi typami, teraz nie muszę. 

Pamiętajcie: nic nikomu nie musicie udowadniać! Jeśli chcecie pić to pijcie, jeśli nie to nie i nikomu nic do tego!

piątek, 28 października 2016

3,2,1... START!!! Najlepsza wersja samej siebie do 30-stki!

STARTUJEMY!!!
No więc tak, to pierwszy mój post na tym blogu. Swoją przygodę z blogowaniem rozpoczęłam ponad rok temu od nieistniejącego już bloga weg_Anka_i_Tajga, który zmienił się na: Tajga - Owczarek Mazowiecki Kelpie. Z weg_Anki powstał ten oto blog, który teraz czytacie: weg_Anka_i_jej_świat. Wcześniejsze posty zostały przeniesione z poprzedniego bloga.

Tyle w woli wyjaśnienia. Dzisiejszy post będzie o totalnej zmianie w moim życiu, która rozpoczęła się w lipcu tego roku, a z którą nosiłam się od wielu lat, ale jakoś mi nie wychodziło... zawsze było jakieś "ale" - DIETA. Nie, nie będzie tu diet 1200 kcal ani głodówek! Ten post będzie jedynie wstępem do całej historii, albo przygody, która wciąż trwa.




Zaczęłam się zdrowo odżywiać, zmieniłam nawyki żywieniowe i styl życia. Poniekąd można powiedzieć, że stałam się nowa osobą, dlaczego? Pomyślałam sobie: "jak nie teraz, to nigdy!" Rok przed 30-stką, to najlepszy czas na zmiany. Zmiany totalne. Mam zamiar do tego czasu osiągnąć najlepszą wersję samej siebie! :) Nie dam Wam recepty na sukces, ale może zmotywuje kogoś do działania? Zainspiruje do walki o samą (samego - może jakiś pan też to przeczyta ;) ) siebie. Nie ma jednego sposobu na osiągnięcie celu dla każdego. Nasze ciała i organizmy różnią się od siebie, prowadzimy różny tryb życia, mamy różne cele, inne rzeczy sprawiają nam przyjemność itd itp.

Zaczęłam od banału - MŻ (mniej żreć) :P i tak w jakiś miesiąc straciłam 10 kg ;) to mnie niesamowicie zmotywowało, bo skoro bez większego wysiłku tyle się udało, to może warto bardziej się wysilić i pociągnąć dalej odchudzanie.

Dodam, że zawsze prowadziłam mocno aktywny tryb życia i mimo sporej nadwagi miałam dobrą kondycje. Posiadanie psa od niemal 3 lat i codzienne spacery po 8-15 km tylko mi w tym pomagały ;) od dzieciaka uwielbiałam jeździć na rowerze i temu zawdzięczam moje mega łydy, z którymi niewiele można niestety zrobić...

Dobra na dziś tyle, bo to tylko wstępno-organizacyjna notka. Jesteście ciekawi "diety"? Treningów? Motywacji? Efektów? - zachęcam do obserwowania ;) Tak wiem, blog nie wygląda jeszcze zbyt dobrze, ale obiecuje go ogarnąć! Muszę przemyśleć jeszcze parę rzeczy. Mam nadzieje, że tak jak dla mnie i dla Was treść będzie ważniejsza od zdolności informatycznych ;)

Co dziś zrobiłaś/zrobiłeś dla siebie? Ja jestem już po treningu i staram się dbać o "czystą michę" oraz picie dużych ilości wody.

Chcesz dobrej rady? NIE MA "OD JUTRA!"

Zamiast tylko oglądać metamorfozy i filmiki z ćwiczeniami i zazdrościć innym sama/sam "ZACZNIJ TU i TERAZ, OD DZIŚ!"

Miłego dnia :) :) :)



czwartek, 31 marca 2016

Ulubione wegańskie blogi, które najczęściej mnie inspirują

Blog weg_Anki a mało w nim wegańskich wpisów, Tajga zdominowała jego treść. Dlaczego? - uważam, że jest już tyle fajnych blogów wegańskich, że ja z moim krótkim stażem nic nowego do tematu nie wniosę.
Dziś polecę Wam blogi, które inspirują mnie w kuchni, bo zwykle zmieniam coś w przepisach - proporcje, składniki, bo czegoś nie mam lub mam za dużo, albo zamieniam jakiś składnik na tańszy odpowiednik.
Nie mam niestety za wiele czasu na czytanie blogów lifestylowych...
Najczęściej zaglądam tu:

Kolejność jest przypadkowa - nie jest to żadne wypunktowanie od najlepszego do gorszego. Podziwiam ich za zapał z jakim gotują, robią piękne zdjęcia i dzielą się z innymi przepisami. Ja czasem nie mam czasu i siły na zrobienie czegoś z mrożonych warzyw i muszę ratować się gotowcami... 
Jeśli coś/ktoś zainspiruje mnie niebawem zrobię aktualizacje lub napisze kolejną krótką notkę. Jeśli macie jakieś pytania odnośnie weganizmu, to śmiało zadajcie je w komentarzach :) 

Miłego dnia! 



wtorek, 1 marca 2016

Jak to było z tym weganizmem?

Mamy pierwszy dzień marca, za oknem sypie śnieg, korzystając z wolnego przedpołudnia napiszę trochę o sobie, bo póki co posty dotyczyły Tajgi.
Od zawsze kochałam zwierzęta, nie mogłam znieść ich krzywdy. Jakoś na początku podstawówki zobaczyłam przypadkiem film w TV o transporcie koni do rzeźni... Nigdy szczególnie nie lubiłam mięsa. Teraz już wiedziałam, że muszę przestać je jeść - pozostała walka z rodzicami i babcią - jako dziecko niewiele mogłam oprócz dawania cichaczem pod stołem kotleta czy szynki kotu albo psu.

Oficjalnie weganką jestem od 1 czerwca 2015 roku. Wcześniej byłam wegetarianką, która czasem grzeszyła i jadła rybę, czy galaretkę (bo niby ryby takie zdrowe, bo nie wiedziałam jak zrobić galaretkę w domu). Jak się ma 12-13 lat i mieszka prawie tam gdzie diabeł mówi dobranoc ciężko samemu gotować, jeszcze ciężej z dostępnością wegańskich produktów... Kotlety i pasztety sojowe to był wtedy szczyt marzeń! No i owoce/warzywa z babcinego ogródka! :) Sama musiałam dla siebie gotować, bo w domu podstawiano mi zupę na trupie - przecież tam nie ma mięsa :P Początkowo wpadłam w pułapkę nabiałową... nie byłam wtedy tak świadoma, co dzieje się z krowami mlecznymi... Internet nie był jeszcze wtedy tak powszechny jak teraz, a dieta roślinna nie była modna. W rodzinnej miejscowości byłam dziwadłem - podobało mi się to! Byłam, jestem i będę typem niepokornym, buntowniczką, kimś kto idzie pod prąd, wzbudza kontrowersje.

Kiedy po studiach przeniosłam się do Warszawy, nagle mocno poszerzyła się dostępność różnych produktów, zaczęłam gotować i jeść bardziej wegańsko niż wegetariańsko. Nie mogłam tylko wyobrazić sobie życia bez mleka i sera żółtego. Musiałam chyba do tego dojrzeć ;) Teraz nie tęsknie już za żadnymi smakami, mam więcej energii, czuję się trochę lepszym człowiekiem.
Nauczyłam się czytać bardzo dokładnie składy wszystkich produktów, bo są różne kwiatki, oj są! Przykład? hummus w Lidlu z... serem (sic!). Najgorzej idzie mi weganizowanie kosmetyków, środków czyszczących piorących itp., bo nagle okazało się, że praktycznie wszystkie znane firmy testują na zwierzętach, że w produktach są jakieś składniki odzwierzęce... Sprawy nie ułatwia moja wrażliwa, alergiczna i kapryśna skóra.

Co mnie wkurza? Ignorancja i niewiedza innych, ale już coraz mniej - nie mam zamiaru na każdym kroku tłumaczyć się komuś z moich wyborów! Pamiętam głupie miny pań w Simply, kiedy poprosiłam o listę ze składem pieczywa (tak, tak - czasem ciężko o wegańskie pieczywo w sklepie). Irytuje mnie trochę obłuda blogerów, jutuberów itp. (pisownia celowa) - jedzą mięso, noszą skóry, ale promują się w wegańskich knajpach, albo gotując coś wegańskiego. Z drugiej strony może to i dobrze? Zwykli ludzie może czasem zrezygnują z mięsa - zawsze to jakiś plus. Niestety potem wielu z nich uważa, że jemy kurczaka i ryby :P Cóż, coś za coś!

Mój facet dzięki mnie zrezygnował z mięsa, ale jeszcze nie może przekonać się do weganizmu. Ja ciągle odkrywam nowe smaki i gotowanie sprawia mi wielką przyjemność (jedzenie niestety też hehehe).

Dobra, nie przynudzam już! kolejny wpis będzie o żywieniu mojego psa - tak jestem zła, jestem jestem obłudnym potworem, bo nie podaje Tajdze wegańskiej karmy. Zdjęcia dla niedowiarków, co myślą, że żremy tylko trawę i kamienie ;) Jak chcecie pytajcie o szczegóły, albo hejtujcie - co kto lubi, have a nice day!