wtorek, 1 marca 2016

Jak to było z tym weganizmem?

Mamy pierwszy dzień marca, za oknem sypie śnieg, korzystając z wolnego przedpołudnia napiszę trochę o sobie, bo póki co posty dotyczyły Tajgi.
Od zawsze kochałam zwierzęta, nie mogłam znieść ich krzywdy. Jakoś na początku podstawówki zobaczyłam przypadkiem film w TV o transporcie koni do rzeźni... Nigdy szczególnie nie lubiłam mięsa. Teraz już wiedziałam, że muszę przestać je jeść - pozostała walka z rodzicami i babcią - jako dziecko niewiele mogłam oprócz dawania cichaczem pod stołem kotleta czy szynki kotu albo psu.

Oficjalnie weganką jestem od 1 czerwca 2015 roku. Wcześniej byłam wegetarianką, która czasem grzeszyła i jadła rybę, czy galaretkę (bo niby ryby takie zdrowe, bo nie wiedziałam jak zrobić galaretkę w domu). Jak się ma 12-13 lat i mieszka prawie tam gdzie diabeł mówi dobranoc ciężko samemu gotować, jeszcze ciężej z dostępnością wegańskich produktów... Kotlety i pasztety sojowe to był wtedy szczyt marzeń! No i owoce/warzywa z babcinego ogródka! :) Sama musiałam dla siebie gotować, bo w domu podstawiano mi zupę na trupie - przecież tam nie ma mięsa :P Początkowo wpadłam w pułapkę nabiałową... nie byłam wtedy tak świadoma, co dzieje się z krowami mlecznymi... Internet nie był jeszcze wtedy tak powszechny jak teraz, a dieta roślinna nie była modna. W rodzinnej miejscowości byłam dziwadłem - podobało mi się to! Byłam, jestem i będę typem niepokornym, buntowniczką, kimś kto idzie pod prąd, wzbudza kontrowersje.

Kiedy po studiach przeniosłam się do Warszawy, nagle mocno poszerzyła się dostępność różnych produktów, zaczęłam gotować i jeść bardziej wegańsko niż wegetariańsko. Nie mogłam tylko wyobrazić sobie życia bez mleka i sera żółtego. Musiałam chyba do tego dojrzeć ;) Teraz nie tęsknie już za żadnymi smakami, mam więcej energii, czuję się trochę lepszym człowiekiem.
Nauczyłam się czytać bardzo dokładnie składy wszystkich produktów, bo są różne kwiatki, oj są! Przykład? hummus w Lidlu z... serem (sic!). Najgorzej idzie mi weganizowanie kosmetyków, środków czyszczących piorących itp., bo nagle okazało się, że praktycznie wszystkie znane firmy testują na zwierzętach, że w produktach są jakieś składniki odzwierzęce... Sprawy nie ułatwia moja wrażliwa, alergiczna i kapryśna skóra.

Co mnie wkurza? Ignorancja i niewiedza innych, ale już coraz mniej - nie mam zamiaru na każdym kroku tłumaczyć się komuś z moich wyborów! Pamiętam głupie miny pań w Simply, kiedy poprosiłam o listę ze składem pieczywa (tak, tak - czasem ciężko o wegańskie pieczywo w sklepie). Irytuje mnie trochę obłuda blogerów, jutuberów itp. (pisownia celowa) - jedzą mięso, noszą skóry, ale promują się w wegańskich knajpach, albo gotując coś wegańskiego. Z drugiej strony może to i dobrze? Zwykli ludzie może czasem zrezygnują z mięsa - zawsze to jakiś plus. Niestety potem wielu z nich uważa, że jemy kurczaka i ryby :P Cóż, coś za coś!

Mój facet dzięki mnie zrezygnował z mięsa, ale jeszcze nie może przekonać się do weganizmu. Ja ciągle odkrywam nowe smaki i gotowanie sprawia mi wielką przyjemność (jedzenie niestety też hehehe).

Dobra, nie przynudzam już! kolejny wpis będzie o żywieniu mojego psa - tak jestem zła, jestem jestem obłudnym potworem, bo nie podaje Tajdze wegańskiej karmy. Zdjęcia dla niedowiarków, co myślą, że żremy tylko trawę i kamienie ;) Jak chcecie pytajcie o szczegóły, albo hejtujcie - co kto lubi, have a nice day!

1 komentarz:

  1. Super! :) Ja jestem ponad dwa lata czystą wegetarianką- łącznie chyba z 5 lat ale zdarzały się rzadkie błędy :)

    OdpowiedzUsuń

wegankaijejswiat.blogspot.com