środa, 4 stycznia 2017

Noworoczne postanowienia? Głupota!!!

W blogerskim świecie ostatnio w kółko było tylko o świętach, prezentach, ozdobach, zakupach, podsumowania roku i postanowienia/plany na nowy rok... Aż mnie mdliło od tego. Z tego też powodu poniekąd u mnie na blogu od dłuższego czasu cisza.

Nie obchodzę świąt. Nie ubieram choinki. Jestem ateistką. Nie lubię tego okresu, całego zamieszania, obsesyjnego robienia zakupów. Składanie sobie życzeń uważam za w dużej części sztuczny i wymuszony obowiązek. 

Podsumowania starego roku? No ok to mogę zrozumieć, ale durne postanowienia na nowy rok, które ludzie przestrzegają na ogół przez pierwszy tydzień lub miesiąc są śmieszne. Ja nie potrzebuje symbolicznej daty aby postawić sobie cel. Uważam, że każda pora roku jest dobra na jakieś postanowienia, zmiany, czy wyznaczenie sobie celów, które pragniemy osiągnąć. 

Jeśli chcesz coś zmienić, popracować nad sobą, to na prawdę nie potrzebujesz do tego magicznej daty przełomu roku! 


Co chcę osiągnąć w tym roku?

  • zrozumieć lepiej mojego psa, postarać się mu pomóc i ogarnąć jego emocje
  • mieć lepsze starty na Dog Games
  • do lipca osiągnąć swoja optymalna wagę
  • korzystać z życia na maxa i nie stwarzać sobie problemów, które tak naprawdę nie istnieją
  • zacząć pisać książkę (pewnie nikt jej nigdy nie wyda, ale nie ważne), zawsze chciałam napisać książkę ;) 
  • zacząć zarabiać na czymś, co daje mi radość
  • rozwijać się i nie osiadać na laurach
  • wprowadzić minimalizm do swojego życia
  • trenować regularnie już zawsze aby mieć "idealne" ciało i być zawsze w formie

Te postanowienia rodziły się we mnie przez ostatni rok i nie maja nic wspólnego z noworocznymi postanowieniami. Jeśli już są z czymś związane, to z tym, że właśnie rocznikowo stałam się ryczącą 30-stką i jeśli coś zmienić w życiu, to właśnie teraz. Dla kobiety to chyba najlepszy czas w życiu ;) 

Niby obwieszczanie wszem i wobec swoich postanowień pomaga nam w nich wytrwać, ale z drugiej strony jeśli nie wytrwamy, coś pójdzie nie po naszej myśli będziemy bardziej sfrustrowani, bo "wszyscy" wiedzą, że się nam nie udało. 

Osobiście uważam, że rozsądniej jest się dzielić ze światem swoimi sukcesami a nie wydumanymi marzeniami, które często leżą poza naszym zasięgiem. Przechwalanie się? Może troszeczkę, ale... skoro ciężko na ten sukces pracowaliśmy, to niby dlaczego nie możemy być z siebie cholernie dumni? ;)  

Dziś krótko i na temat. Pogoda za oknem nie wpływa na mnie dobrze - wiatr, deszcz, plucha... Marzy mi się prawdziwa zima z temperaturą około -10 i puszystym śniegiem minimum do kostek! 

Obiecałam aktualizację moich treningów i niebawem zrobię o tym wpis. Przez wyjazd i pobyt w okresie świątecznym u babci moja waga pokazała pół kg na plusie... Mam nadzieje, że ten tydzień ciężkiej pracy zaowocuje tendencja spadkową.

Trzymajcie się! Weekend już blisko. W piątek wolne, więc jeszcze tylko przeżyć jutro i mamy długi weekend ;) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wegankaijejswiat.blogspot.com